Syrop z pigwowca - najlepszy na przeziębienie
Mam
nadzieję, że zima pożegnała się z nami na dobre, że odtąd tylko: zieleń, kwiaty
i słońce. Od jesieni szaleją paskudne wirusy, trzymają długo, nie chcą
odpuścić. Na szczęście nasza czwórka jakoś przetrwała ten paskudny czas. Ja tylko
kilka dni przeleżałam w łóżku, kurując się w sposób naturalny. Ale wielu
znajomych choroby i przeziębienia trzymały długo i nie chciały odpuścić.
Ulubione
naturalne wspomagacze naszej odporności to od kilku lat niezmiennie: syrop z kwiatów czarnego bzu, o którym pisałam tutaj albo syrop z mniszka lekarskiego przepis znajdziesz klikając tu. Najdłużej jednak w moim domu króluje syrop z
pigwowca, który od wielu lat przygotowuje moja mama. Zawsze wracając z Turku do
domu zabierałam ze sobą gotowe słoiki. Ubiegłej jesieni zmierzyłam się z
pigwowcem sama.
Mój
tata, jako że ma świetną rękę do roślin, rozmnożył ten piękny krzew, który jest
wielkości ogromnego żywopłotu pod domowym tarasem. Pełni on kilka funkcji,
przede wszystkim ozdobną i owocodajną. A że pigwowiec to samo dobro, każdy z
nas wie.
Jednym
z pigwowcowych rarytasów jest syrop, który bardzo chętnie dodajemy do herbaty.
Zwłaszcza w jesienne, zimowe i wczesnowiosenne dni. Ma bardzo dużo witaminy C.
Jest kwaskowy, działa na herbatę jak cytryna, ale jest o wiele bardziej
wartościowy. Jeśli sami zbieraliśmy owoce, wiemy gdzie rosły i jesteśmy przekonani,
że nie były podlewane czy spryskiwane żadnym świństwem to jesteśmy w doskonałej
sytuacji.
W
październiku ubiegłego roku kilka wieczorów spędziłam na przygotowywaniu tego
rarytasu. W całym domu roznosił się zapach lekko cytrusowy, orzeźwiający.
Tamtego roku pigwowiec obrodził pięknie, owoce miał dorodne, niczym jabłka.
Żółte, złociste i aromatyczne.
Jabłuszka
umyte najpierw proponuję przekroić na pół albo na ćwiartki, żeby łatwiej było
wyjąć nasionka. Potem kroimy dość drobno. Pamiętajcie, że nie tylko syrop, ale
owoce z tego syropu doskonale nadają się do konsumpcji!!! Krojenie pigwowca
nie jest łatwe, owoce są dość twarde, najlepiej przygotować dobry nóż.
Pokrojone
dobro kładziemy do miski lub garnka, zależy ile mamy tego skarbu, i zasypujemy
cukrem. Ile cukru? Nie za mało. Cukier powoduje, że owoce puszczą sok, a na tym
nam zależy. Poza tym cukier pełni tu funkcję konserwującą.. Zasypane pocięte
jabłuszka zostawiamy na noc, a nawet dłużej, by zakryły się naturalnym syropem.
Pachnie obłędnie. Po kilkunastu godzinach przekładamy nasze dobro do słoików i
poddajemy delikatnej pasteryzacji.
Mojego
pigwowca starczyło na cała zimę, mogłam nim obdarować znajomych, sąsiadów. Sama
nie żałowałam sobie ani dzieciom, ani mężowi.
Nie martwcie się, jeśli zostaną wam owoce. Można je
jeszcze wykorzystać. W jaki sposób? Robiąc na nich nalewkę albo dobierając
wódeczkę, do takiego trunku lubimy dodać nieco miodu. Mikstura ta jest równie
smaczna i aromatyczna, no i przede wszystkim zdrowa.
Polecam
Wam. Niech żyje pigwowiec.
A słyszeliście może o właściwościach oleju z czarnuszki? Też w wielu sprawach pomaga i uważam, że koniecznie powinniście przeczytać sobie o tym w internecie. Jest to największe źródło wszystkich informacji, więc jak najbardziej powinniście sprawdzić.
OdpowiedzUsuńW ogródkach naszych babć czarnuszkę siano nie bez powodu. to nie tylko urocze niebieskie kwiatki, ale również źródło zdrowia i smaku. Olej jak najbardziej polecam, ale także nasiona, które można dodawać na przykład do domowego chleba. Smak, aromat i zdrowie.
Usuń