Gar obfitości
Jest
święto. Dzień wolny od pracy. Niebo zachmurzone, ale to nic. Jest chłodniej,
przyjemniej. Chodzę po domu i cieszę się dniem. Najbardziej lubię być w domu.
Tu odpoczywam naprawdę. W jednym garnku mieszam kolejną porcję powideł, obok
przygotowuję obiad.
Dziś
mam ochotę na mięso. Nie będzie to wpis miły wegetarianom. Na rynku kupiłam
biodrówkę. Kawał mięsa z kością. Lubię, bo mama robi biodrówkę i zawsze
wychodzi jej przednio. Zmierzam się z nią drugi raz w życiu. Myślę, że się uda.
Choć dorównać kuchni mamy nie jest łatwo.
Składniki na gar obfitości:
Biodrówka
1kg
Dwie
marchewki
Dwie
papryki
Trzy
cebule
Sól,
pieprz, gałka muszkatołowa, cynamon.
Woda.
Pani w sklepie mięsnym na szczęście posiekała porcję biodrówki na wąskie plastry. Takie łatwiej przyrządzić. Jak to
robię?
Opłukane
w zimnej wodzie osuszam papierowym ręcznikiem. Ważne, by dobrze osuszyć,
wówczas łatwo się przyrumienia i nie będzie strzelać na patelni. Suche plastry
doprawiam: sól, pieprz, gałka muszkatołowa, odrobina cynamonu. Kładę na
patelnię z rozgrzanym tłuszczem. Wieprzowinę najlepiej smażyć na smalcu. Szybko
się przyrumienia. W tym czasie szykuję warzywa. Kroję cebulę, paprykę, marchew.
Cebulowe krążki dokładam na patelnię. Lubię, kiedy się lekko przyrumieni.
Z
warzyw robię warstwę, którą układam na dno szybkowaru.
Następnie układam
warstwę zarumienionego mięsa z patelni. Teraz czas na następną warstwę warzyw.
W taki sposób układam wszystkie przygotowane składniki.
Czas
zamknąć szczelnie obtoczoną warzywami biodrówkę. Odkąd zakupiłam szybkowar
jestem bardzo z niego zadowolona i często używam go w kuchni oszczędzając czas,
zwłaszcza przy przygotowywaniu mięsa.
Zamknięty
szybkowar włączam na 35 minut. Mój jest elektryczny, ma programy, więc wybieram
program „mięso”. To takie proste.
Mając
w zanadrzu ponad pół godziny wolnego czasu mogę usiąść do komputera i napisać
post. No i w kuchni czyściutko, bo to danie jednogarnkowe. Nawet nie będzie
dużo garów do mycia. To lubię!
Zaraz
zacznie pikać. To znak, że można przygotować naczynia i dodatki. Ależ to miłe
uczucie. W domu o zgrozo zabrakło kaszy. Sklepy zamknięte, więc trzeba
wykorzystać to co jest w kuchennej szafce. Ugotowałam makaron spaghetti, też
się nadaje.
Danie
podałam w miseczkach, mięso poszarpałam, ułożyłam warzywa i dodałam świeżego
koperku.
Zawartość
zniknęła szybko. Znak, że smakowało. Teraz można iść na bulwar – dziś w Toruniu
Święto Wisły.
***
Jestem
szczęśliwa. Piszę, bo bardzo to lubię. I trudno, jeśli piszę zbyt okrągłe
zdania, nawet, jeśli tworzę nowe związki frazeologiczne – wybaczcie. Już tak
mam, nie przeszkadza mi to w życiu. Gotuję, bo to kocham równie mocno. Mam
wrażenie, że pędzę, choć robię to lekko. Jestem szczęśliwa, o takim stanie
marzyłam przez lata. O spokoju, o tym, że nic nie muszę, nie muszę udowadniać.
I ta ulga, że nie mam już nad głową wiecznie krytykujących i poddających w
wątpliwość tego co robię mężczyzn. Wystrzegajcie się toksycznego towarzystwa!
Lepiej idźcie w smaczne życie. Jest przyjemniej. Wolność smakuje bosko!
Komentarze
Prześlij komentarz