św. Krzysztof i nadmorskie żywienie
Lato
w pełni, lipiec zbliża się do końca. Upały nie odpuszczają. Większość z nas
podróżuje. Dziś warto to podkreślić, bo obchodzimy dzień św. Krzysztofa. Święty
to nie byle jaki – jest patronem kierowców i podróżnych.
Toruń, ul. Mostowa |
Ja
też od kilku dni w podróży, więc myślę o św. Krzysztofie z czułością.
Św. Krzysztof patronuje mostom, miastom położonym nad rzekami oraz między
innymi flisakom, podobnie jak św. Barbara jest patronem dobrej śmierci.
Wiślanym szlakiem... |
Flisacze
motywy są dla mnie bardzo ważne, rzeka od dłuższego czasu jest istotną częścią
mojego tułaczego życia. Kiedy przeprowadziliśmy się na rubieże Chełmna
powodowała, że musieliśmy się ewakuować w trakcie powodzi; odkąd wróciliśmy do
Torunia zaprzyjaźniliśmy się z toruńskimi flisakami ze Slow Flow Guru oraz z Fundacją "Zamek Dybów i Gród Nieszawa", z którymi pływamy po Wiśle, opowiadając
ciekawe historie. Polecam szczerze tą toruńską wiślaną atrakcję.
Wracając
do św. Krzysztofa – zastanawiam się nad jedzeniem w podróży. Suchy prowiant i
woda sprawdza się najlepiej, niczym baśniowe suchary jedzone przez hobbitów w
trakcie długiej wyprawy.
Rowy, kurort, w którym można spotkać rekina, ludojada żarłacza :) |
Nienajlepiej,
mówiąc oględnie, wygląda obraz nadmorskiej gastronomii, którą mam okazję
obserwować od kilku dni. Królują tu kebab, frytki oraz inne mało regionalne
rarytasy. Aż serce boli, że nikt nie wymyśli sezonowej przekąskowi, bobu, fasolki szparagowej podawanej w sposób pozwalający na pałaszowanie
uliczne. Gotowana kukurydza i popcorn królują na plaży. A gdzie jagodzianki?
Gdzie lody na patyku? Dlaczego tak trudno wprowadzić proste przekąski oparte na
sezonowych drach polskiego lata?
Smaki lata na wyciągnięcie ręki, ale nie w kurorcie... |
Nawet
święty Krzysztof nie udźwignie takiej diety. No, ale cóż. Turyści widać kochają
ociekające od tłuszczu i klejące od cukru wysokokaloryczne i otłuszczające
wątrobę foody. Mi to nie w smak. Kupiłam słonecznik i śliwki. Będę się nimi
cieszyć i delektować.
A
może znacie miejsca, w których sytuacja wygląda inaczej?
Dla
tych, co tak jak ja, potrzebują pokarmów przygotowywanych z głową proponuję
przygotowanie własnego prowiantu i zaopatrzenie się przed wyjazdem we własne
zapasy owoców i warzyw.
No
i można przygotować na drogę własne bułeczki. Przepis znajdziecie w poście prowincjonalne śniadanie mistrzów
Smacznego!
Ps. Ja tymczasem pożeram pustą plażę :)
pozostaje plażing ;) |
Komentarze
Prześlij komentarz