Prowincjonalne śniadanie mistrzów
Na
prowincji matka wstaje najwcześniej. Zwłaszcza w weekendy. Tak się porobiło
odkąd została matką, wcześniej potrafiła leżakować do południa.
Po
pierwszej rytualnej kawie, w ciszy i spokoju, bo w sobotę na szczęście nikogo
nie trzeba budzić, postanowiłam, że dziś nie będzie naleśników, ale
własnoręcznie upieczone bułeczki. Będą idealne do jajecznicy. A ta jest na
prowincji wyśmienita. Cotygodniową dostawę jaj mam od pani Danusi, sąsiadki.
Piekę
już, jak wiecie, chleb. Bułka to następny etap moich kulinarnych przygód.
Poczytałam trochę w internetach i zrobiłam trochę jednak po swojemu.
Dzisiejsze
bułki zrobiłam według następującego przepisu:
4
szklanki mąki pszennej, jedna szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej, jedna
szklanka mąki żytniej pełnoziarnistej.
drożdże
50 gram
dwie
łyżeczki cukru
dwie
łyżeczki soli
dwa
jajka
dwie
łyżeczki stopionego i wystudzonego masła
1,5
szklanki wody
Składniki
wymieszałam, zgodnie z sugestiami znalezionymi w sieci. Normalnie zrobiłabym
zaczyn, ale dziś stwierdziłam, że jak eksperyment to eksperyment. Zagniecione
ciasto pozostawiłam pod ściereczką na kilkanaście minut. Wyrosło pięknie.
Zagniotłam je raz jeszcze i pozostawiłam na kolejne kilka minut pod ściereczką.
Następny
etap to podzielenie ciasta na części. Każda część to początek bułki. Wcześniej
nagrzewam oczywiście piekarnik. Mam czas, bo podzielone ciasto i uformowane pięknie
bułeczki muszą jeszcze troszkę podrosnąć. Formowanie to nie moja specjalność,
ale kiedy kroiłam ciasto okazało się, że takie kanciaste, lekko przygniecione
są całkiem ładne, więc nie zmieniałam tego specjalnie. Takie, gotowe do pieca,
ozdobiłam jeszcze moimi ulubionymi ziarenkami: słonecznika, siemienia, sezamu,
czyli 3 x S, pamiętacie ten wpis? Dałam też do
części czarnuszkę, którą pokochałam tego roku w sposób szczególny. Spód
bułeczek potraktowałam płatkami owsianymi.
Kiedy
już piekarnik był odpowiednio nagrzany (nie pytajcie o temperaturę, mój sprzęt
nie ma termometru i wszystko robię na wyczucie) włożyłam bułeczki. Teraz przez
15-20 minut miałam już czas, by posprzątać po robocie i zabrać się za
jajecznicę.
Nie
zawsze o świcie mam tyle energii. Ten weekend jest po prostu wyjątkowy.
Odwiedzą mnie wspaniałe osoby, będziemy szaleć po prowincji. Wydarzeń w ten
weekend tyle, że nudzić się na pewno nie będziemy. Zaczniemy od otwarcia
Mennonickiego Szlaku Kulinarnego w Luszkowie, a w niedzielę będziemy piknikować
w Stuletnim Sadzie. A wrzesień mamy upalny, idealny. Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz