Kiedy nasturcje na deszczu… i na talerzu
Gdybym
miała kiedyś wrócić do miasta, z pewnością chciałabym zamieszkać w miejscu, w
którym miałabym dostęp do skrawka ziemi albo chociaż duży balkon, który
przemienić bym mogła w mój mały ogród. A w moim ogrodzie z pewnością nie
zabrakłoby nasturcji, które są moim ulubionym kwiatem. Mam wrażenie, że są
niedoceniane, a przecież są tak przepiękne. I na dodatek nie są mdłe i po
prostu piękne.
One mają urodę, charakter i smak. Smak mają nie byle jaki.
Odkąd
zamieszkałam na wsi, co roku sieję nasturcje. Lubię zwłaszcza te pnące, choć
nigdy nie udało mi się stworzyć odpowiedniej do moich wymagań - gęstej od liści
i kwiatów -nasturcjowej ściany. Nie zniechęcało mnie to nigdy, bo kwiaty te
wykorzystywałam do swoich kulinarnych eksperymentów. I choć rachityczne zawsze
mnie rozczulały te pomarańczowe, czasem prawie czerwone, a często również
soczyście żółte kwiaty.
Dziś
o kwiatach jadalnych mówi się coraz więcej, coraz częściej kwiaty zdobią
talerze w modnych restauracjach. Nie wszystkie jednak kompozycje są tak intensywne,
jak te, w których występuje ona.
W
tradycyjnej kuchni nasiona nasturcji odpowiednio zamarynowane i zaprawione
imitowały kapary. Ja do dziś nie nauczyłam się robić odpowiedniej zalewy, mimo
iż próbowałam różnych wariacji opisanych w kulinarnej prasie. Ponadto odkryłam,
że nasiona wspaniale smakują na surowo. Świetnie doprawiają sałaty, są
doskonałym dodatkiem do mięs. Ale tylko te zielone i soczyste.
Jadam
też kwiaty, ale one są uwieńczeniem dzieła, podawane tylko na surowo. Stroją,
dodają uroku, a przy tym pełnią rolę przyprawy.
Inaczej
liście. Są smaczne tak na surowo, na przykład w sałatach, ale także świetnie
się spisują jako składnik moich ulubionych gołąbków.
Dziś,
w kolejny pochmurny letni dzień, postanowiłam wprowadzić do kuchni trochę
słońca. Wykorzystałam fakt, że w lodówce miałam wszystkie niezbędne składniki
poza kapustą, założyłam kalosze i poszłam nazrywać nasturcji. Będą gołąbki
oznajmiłam mężowi, po czym zabrałam się do roboty.
Gołąbki
w liściach nasturcji
Farsz
do gołąbków zrobiłam klasyczny, z mielonego mięsa, ryżu, przysmażonej cebulki i
przypraw. Jednak jak wiemy danie to może mieć wiele smakowitych wersji, od
takich klasycznych i mięsnych po wersje postne – na przykład z kaszą gryczaną,
jaglaną, z ziemniakami, soczewicą…. Czego dusza zapragnie!!!
Zerwane
liście nasturcji (te największe) umyłam i osuszyłam, po czym zabrałam się za
zawijanie. Wychodzą nam zgrabne małe gołąbki, bardzo podzielne i eleganckie.
Liście są dość elastyczne, zawija się je fantastycznie!
Następnym
etapem jest szybkie przesmażenie gołąbków, wtedy liście doskonale oklejają
farsz, a mięso przechodzi specyficznym aromatem rośliny. Żeby nie było zbyt
tłusto, wyjmuję je szybko, wkładam do żaroodpornego naczynia, przykrywam i
wstawiam do piekarnika. Wtedy się jeszcze troszkę podduszą…
Te
gołąbki są małe więc nie trzeba ich szczególnie długo maltretować wysoką
temperaturą. Podane z soczystymi i chrupiącymi kwiatami nie dość, że wyglądają bajkowo, to jeszcze tak właśnie smakują...
Z
mojej porcji wybrałam kilka sztuk, które odłożyłam na bok, by przygotować z
nich wersję bardziej elegancką, romantyczną i fotogeniczną. I wierzcie mi, na
smaku nie straciły, choć wyobrażam sobie dla tej wersji inne nadzienie,
bardziej świeże, może z ogórkiem, z surową cukinią, papryką dobrą rybą i liście
również świeże i surowe. Tak zrobię następnym razem…
Tym
razem też było smacznie. Przygotowanego ostudzonego gołąbka owinęłam papierem
ryżowym (zmoczonym, wszystko zgodnie z instrukcją), a do środka włożyłam płatki
kwiatów. Na wierzchu posypałam sezamem. Proste, pyszne i piękne. Sami
zobaczcie!
I
wiecie co? Małżonek też był zachwycony.
A jak widzisz takie słupki ogrodowe - https://bercal.pl/produkty/oferta/oswietlenie-zewnetrzne-ogrodowe-i-uliczne/slupki-ogrodowe/ ? Ewentualnie jakie inne elementy wyposażenia ogrodu są spoko? Podpowiedzi?
OdpowiedzUsuń