Mam tę moc, czyli o mroźnych chwilach na Prowincji
Czasami,
nawet pośrodku lata, na Prowincji wieje chłodem. Mrożące wiadomości spadają na
głowę boleśnie, to jakby ktoś wbijał w serce tępe sople lodu… Prowincja, moi
drodzy, może odbić się czkawką. Czkawkę powoduje, jak wiemy, między innymi
nagłe ochłodzenie. A jak się czka, to może ktoś o nas mówi? A jak mówi źle, to
pieką nas uszy… Tak, tak, tak, mądrość ludowa ma swoje uzasadnienie, zwłaszcza
na Prowincji.
Moja
wyśniona Prowincja jest pełna ludzi wspaniałych, pełnych pasji, życzliwych,
szczerych i uczciwych. Spędzanie z nimi czasu jest dla mnie prawdziwie
inspirującą podróżą z prawdziwymi opowieściami. Zawiązuję relacje, które będę
miała w sercu przez całe życie. Dzięki takim osobom chce się poznawać więcej,
spotykać, rozmawiać, rozmawiać. Każde spotkanie to dla mnie lekcja. Jestem tu,
bo chcę się uczyć, bo chcę chłonąć. To dla mnie prawdziwy uniwersytet. I nie
potrzebuję na Prowincji uczonych głów, ważnych osobistości, by je głaskać i
chwalić. Urzekają mnie prawdziwi ludzie, ludzie z krwi i kości, o których
często nie przeczytacie w popularnych przewodnikach czy oficjalnych
informacjach.
źródło: www.polona.pl |
Są
też niestety ludzie źli, nieuczciwi i nieżyczliwi. Tacy, dla których sukces
innych jest powodem do knucia i kopania dołków. Pewnie jest tak wszędzie, ale
na Prowincji mają oni większe pole do popisu, gdyż obsikują mniejsze
terytorium. Są to często osoby z kompleksami i przerośniętym ego. To prawdziwe
społeczne pasożyty, które żywią się kosztem innych. Takich ludzi nie lubię. Nie
jestem życzliwa dla tych, którzy krzywdzą innych. Nie wchodzę w brudne układy,
bo się ich brzydzę. I to tacy właśnie, choć na szczęście jest ich mniej, boją
się „obcego”. To oni ustanawiają zasady relatywizmu moralnego. Obcych można
kopać, ale swego, który rozwala od środka to co budowało wielu, nigdy. Kiedy
widzę, że swym zachowaniem wykorzystują i krzywdzą niewinnych nie mogę
bezradnie rozkładać rąk.
Lubię
mówić prosto w oczy to co myślę. Nie mam na celu uprzykrzania komuś życia czy
bezrefleksyjnego czepiania się. Jeśli zależy mi na kimś, na jakimś zjawisku
podchodzę do niego z czułością. Jeśli krytykuję, to zawsze z myślą o tym, by
pomóc. Robię to także w stosunku do własnych dzieci. Widząc, że robią coś głupiego,
rozmawiam z nimi, mówię im o tym, bo mi na nich zależy.
Płacę
za siebie, nie biorę nic na zeszyt. Mam czyste konto. I jestem z tego dumna.
Wrażliwość
etnologa pomaga na interpretacji zdarzeń na polu osobistym. Wiemy, że obcość i
nowości, są przez zasiedziałe tradycyjne wspólnoty postrzegane jako zagrożenie.
Z jednej strony obcy może fascynować, z drugiej wzbudzać lęk i obawy.
Zwłaszcza, kiedy za bardzo wchodzi w lokalne środowisko, poznaje sekrety i gromadzi
kapitał społeczny. Kiedy próbuje się uniezależnić, bo okazuje się, że zależność
jest tylko pozorna.
Moi
drodzy, bycie obcym na nowym lądzie to wielka lekcja przetrwania. Trzeba
nauczyć się pływać i być czujnym. Najpierw cię obwąchują, poznają, że masz
dobre intencje i biorą ile się da z twojej bezinteresownej pomocy. Stwarzają
pozorne wspomaganie, które jest tylko pustymi słowami zapisanymi na ulotkach. A
później wydaje im się, że mają cię całą dla siebie.
Na
nic nadchodząca epoka lodowcowa, kiedy w sercach żar i ciepło bijące od niezawodnych
przyjaciół. Dobre emocje potrafią stopić nawet największe sople i tafle lodu.
Ogrzewają też koty, a psy swoją bezinteresowną radością powodują, że uśmiech
nie schodzi mi z twarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz