Za mundurem panny sznurem...
A mnie pociągają panowie w białych kucharskich kitlach. Ich praca to nie tylko wyuczony zawód, ale pasja i powołanie. Bo zadanie przed kucharzami niełatwe: społeczeństwo coraz bardziej wyedukowane w sprawach kulinarnych, coraz bardziej świadome i co za tym idzie wymagające.
Całe szczęście, po wielu latach niedocenienia tej profesji, wraca ona do łask. Dla mnie to powrót standardu, na który warto było czekać. A że tradycja to zacna, że od wieków kucharz czy raczej kuchmistrz to był KTOŚ - można przeczytać w moim artykule o staropolskiej profesji.
Zachęcam do lektury:
To prawda, ja w ostatnim czasie za sprawą jednego przesympatycznego kucharza też całkiem inaczej zaczęłam postrzegać ten zawód... choć sama ...gdzieś w zamierzchłej przeszłości też taki posiadam ..:)
OdpowiedzUsuńBędą sylwetki moich wspaniałych kolegów, będzie o tym czy ich także przyciąga Prowincja. Zapewniam - będzie smacznie, może nawet seksownie ;)
UsuńPani Olu, całym szczęściem, że ludzie są coraz lepiej wyedukowani, bo to znakomicie ułatwia pracę czy nawet misję kuchmistrzom.., blady strach pada za to na kucharzy stypowych oraz gównożerów zdziwionych, że nadchodzi kres oklepywanych piersi z kurczaka z nasiąkniętymi wodą ziemniakami i kapustą pociętą, soloną, cukrzoną i octowaną, a przed tym oczywiście woda z na dwunożnym produkcie chemicznym z tzw. makaronem ...Pozdrawiam Piotr Lenart
OdpowiedzUsuńPanie Piotrze, rosnąca w siłę elita kulinarna - nic tylko obserwować i smakować!
UsuńSerdeczności,
Prowincjuszka :)
O właśnie, kuchmistrz - tak, to najlepsze polskie określenie na nota bene mistrza kuchni :) Znacznie lepsze niż chef! Tak będę teraz mawiał :)
OdpowiedzUsuńSzanowny Krytyku, czy myśli Pan, że znalazło by to zastosowanie w obecnie bardzo modnych kulinarnych show? Myślę, że w restauracjach - i owszem. "Nasz Kuchmistrz poleca..." to brzmi dumnie :) Ale "tak Kuchmistrzu!"? TO może napiszmy scenariusz nowego programu? ;)
UsuńOmówmy to na Prowincji przy galaretce jabłkowej!
To i ja (Fryty Rity) ad vocem. Modnie jest zwać się chefem. Jednak niedawno we Włoszech byłam gościem na ważnym konkursie kulinarnym (pod znakiem białej trufli) i tam znamienici kucharze, gwiazdkowi !, prosili by nie określać ich mianem "chef", a "cuoco", czyli kucharz, właśnie. (O samym konkursie i daniach będzie na blogu niebawem). Powodzenia i wytrwałości, której ja do bloga mam wciąż za mało.
OdpowiedzUsuńPani Małgorzato, dziękuję za te słowa. Myślę, że my również dorośniemy do tego, by używać naszych, jakże pięknych określeń, choćby wymieniając chef'a na kuchmistrza. Mam nadzieję, że przed nami czas, w którym modne staną się nie tylko polskie produkty, ale i polski język, nawet jeśli dziś wydaje się to takie pretensjonalne i prowincjonalne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń