Na początku była gęsina…
Dziś wspomnieniowo, trochę sentymentalnie nawet...
Moje pierwsze warsztaty kulinarne, w których uczestniczyłam, odbywały się w Chełmnie, w Hotelu Centralnym.
Był rok 2010, 8 listopada, jechałam autobusem do miasteczka, którego nie znałam, do ludzi, których widziałam pierwszy raz na oczy. Okazało się, że większość z nich była mocno obecna w moim późniejszym życiu. .. Ale wracając do sedna, były to warsztaty kulinarne poświęcone gęsinie.
Był rok 2010, 8 listopada, jechałam autobusem do miasteczka, którego nie znałam, do ludzi, których widziałam pierwszy raz na oczy. Okazało się, że większość z nich była mocno obecna w moim późniejszym życiu. .. Ale wracając do sedna, były to warsztaty kulinarne poświęcone gęsinie.
W tym to właśnie roku jadłam gęsinę po raz pierwszy. Próbowałam
półgęska, okrasy i to z pewnością ukształtowało moją miłość jaką darzę to
mięso. Wówczas prowadzący spotkanie Zbyszek Kmieć i Gieno Mientkiewicz mówili,
że ilość jedzonej przez Polaków gęsiny można policzyć w promilach. Poznałam też Renatę Osojcę, królową gęsiny, która hoduje stare rasy gęsi. I robi z nich cuda. A w 2010 roku mówiła mi o swoich planach.
Mam
nadzieję, że po niecałej dekadzie rzecz się ma zdecydowanie lepiej. W 2010 roku półgęsek był rarytasem, który
znaleźć było niezwykle trudno, nie wspominam o okrasie, która przygotowana
przez panią św. pamięci Małgorzatę Chomicz, wręcz rozpływała
się w ustach. Moc czosnku i lubczyku w dojrzewającym gęsim posiekanym mięsie w
duecie z gruczeńskim chlebem zrobiła
swoje. żaden tam tatar z piersi gęsiej. W okrasie musi być tłuszcz i jest mięsem siekanym a nie mielonym!!!
Od 2012 roku to ja przygotowywałam warsztaty gęsinowe, spinałam program
i sugerowałam kucharzom kierunek działań. Były spotkania poświęcone tylko
podrobom, były gęsi pieczone w całości, było gęsie paté, gęś w karmelu i wiele
innych.
Przeróżne to były spotkania, zawsze smaczne i to wszystko spójne. Gotowali, piekli i smażyli gęsinę: Jean Bos, Maciej
Biernacki, Maciek Nowicki, Tomasz Kosiński. Szczególnie pamiętam wyjątkową
ucztę, jaką zorganizowałam w starej chacie w Chrystkowie. Przygotował ją Tomasz
Kosiński, który na opalanej drewnem kuchni przygotował rosół, gołąbki,
konfitowane udka i inne niezwykłe potrawy, które zajadaliśmy z niezwykłym
przejęciem.
Gęsina też była obecna na stole po obronie mojego doktoratu. Tą z
kolei mogliśmy kosztować dzięki Piotrowi Lenartowi. Było to dopełnienie moich
naukowych zmagań z kuchnią staropolską, nie mogło być inaczej, ludzie
uniwersytetu docenili smak wytwornej. choć prostej, regionalnej kuchni. Tak się złozyło, że gęsinie poświęciłam część swoje pracy doktorskiej i opublikowałam w książce: "Kucharz doskonały. Historyczno-kulturowy fenomen kuchni staropolskiej".
Dalsze moje przygody z gęsiną to organizacja turniejów kulinarnych
dla uczniów szkół gastronomicznych w województwie kujawsko-pomorskim. Pierwsze zorganizowałam
razem z Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu i dzięki temu poznałam
wspaniała nauczycielką przedmiotów gastronomicznych Sylwię Milczewską i jej wspaniałych
uczniów. Już wtedy współpracować zaczęłam z Tomaszem Welterem i jakoś nam się
ta współpraca układa do dziś. Gęsina pojawiała się również na śniadaniu
prasowym, organizowanym przeze mnie podczas Festiwalu Smaku w Grucznie, we
współpracy z Arturem Morozem przygotowaliśmy niebanalne wydarzenie kulinarne.
Mieliśmy okazję przekonać się o tym na różnych „podwórkach”. W
ubiegłym roku debiutowałam jako muzealnik. Napisałam i koordynowałam projekt „Tańczył
Marcin z Katarzyną, czyli jak smakuje niepodległość. Dziedzictwo kulinarne
Kujaw i Pomorza.” To był piękny i smaczny czas. Trzy weekendy, trzy spotkania
ze smakiem w Muzeum Toruńskiego Piernika, na każdym inna odsłona gęsiny.
Dodajmy, że była to gęsina w piernikach. W tym roku, już za kilka dni kolejna
edycja, nie wiem jak Wy, ale ja najbardziej lubię świętować przy stole.
W 2009 roku, kiedy zaczęłam prowadzić badania etnograficzne
dotyczące kuchni staropolskiej, w dużej mierze skoncentrowałam się na zabiegach
przywracania przerwanej tradycji. Gęsina była idealnym, nośnym tematem do
przeanalizowania i opisania. Gęsina i jej powrót same w sobie były dyskursem.
Kiedy, przyjmując zaproszenia z folderów i lokalnej prasy, poszłam
z rodziną posmakować gęsiny na toruńskie Jordanki w 2008 roku obeszliśmy się
smakiem. Gęsinę wymiotło. Na szczęście były inne ciekawe pokazy – darcia pierza,
pokazy wojskowe, czołgi i inne atrakcje, które nawet podobały się dzieciom. Rok później święto zostało przeniesione na
toruński Rynek Nowomiejski, wówczas pojawiło się już kilka straganów, na
których można było gęś zakupić, ale nie dla wszystkich starczyło tego
upragnionego towaru. Aż dziw, że te kameralne wydarzenia zamieniły się w ogromne,
dwudniowe wydarzenia, podczas których z roku na rok przybywa wystawców, nie
brakuje również kulinarnych gwiazd, kucharzy i celebrytów. Dla mnie ważne, że
gęsina jest dostępna. Sama szykuję się na gęsie udka, by je powolutku
konfitować w zaciszu mojej kuchni. Czy mi wyjdzie – nie mam pojęcia. Wyjdzie mi
podtrzymanie przywróconej przerwanej tradycji.
Komentarze
Prześlij komentarz