Dynia, czyli bania, czyli korbal
Jedno z moich
najulubieńszych warzyw. Może dlatego, że w pewien sposób kojarzy mi się z
odczarowaniem moich urodzin? A może
dlatego, że jest piękna i smaczna, a na dodatek bardzo uniwersalna.
Dynia olbrzymia, czyli bania
Owoce niepodłużne, kształtne, skóra niezbyt twarda. Odróżniają co do barwy: melonową białą, żółtą, pomidorową, zieloną i czerwoną, indyjską zieloną, Valparaiso siatkową i t. p. Mięso ich żółte lub białe, służy na zupę, na jarzynę, na konfitury w cukrze. Niektóre z nich, zwłaszcza w krajach cieplejszych (np. na Podolu), tyle zawierają cukru, że próbowano z nich wyrabiać cukier, jak z buraków.
Jeżeli przytem mają one mięsiwo pomarańczowej barwy i aromatyczne, to często służą do fałszowania morelowego ciasta (marmelady). Nasiona jadalne stanowią ulubioną strawę mysz, na które się łatwo dają łapać.
E. Jankowski, Ogród przy dworze wiejskim, Warszawa 1888, s. 62.
W moim
rodzinnym domu nie jadało się dyni, więc nie należy ona do produktów z
kategorii tzw. smaków dzieciństwa. Poznałam ją dopiero w początkach dorosłego i
samodzielnego życia. I pokochałam. Miłość i fascynację podziela większość mojej
rodziny, łącznie – co dla mnie najważniejsze – z latoroślami. Mąż, wiadomo, zje
wszystko i nauczył się po wielu wspólnych latach bardzo istotnej zasady: „jak
żona ugotuje to mężowi smakuje”.
Z dziećmi
jeszcze trzeba potrenować, by wszystkie kulinarne eksperymenty wychodzące z kuchni
mamy były zachwycające. Jednak dynia spod mojej ręki wprowadza dzieci zawsze w
dobry nastrój.
Ostatnio
zamówiłam dynie od koleżanki, wiedziałam, że będą piękne i duże. Okazało się,
że dostałam wspaniałe i przepiękne dyniowe olbrzymy. I dobrze. Bardzo się
ucieszyłam, tym bardziej, że od lata marzyłam, by zmierzyć się z pewnym
przepisem…
Już dwa lata
temu posmakowałam dżemu z dyni o smaku pomarańczy, którego autorką jest pani
Genowefa Drews. Był to dla mnie smak objawienie, delikatny, aksamitny, nie za
słodki, zbilansowany. I w dodatku piękny ten dżem. W tym roku zakupiłam
słoiczek na Festiwalu w Grucznie, jak się możecie domyślać spałaszowaliśmy go
nadspodziewanie szybko.
Dlatego też
pierwsze moje kroki w kierunku dyni miały swój cel. Zrobić dżem a’la Pani Drews.
Autorka co prawda nie podzieliła się ze mną nigdy przepisem, powiedziała tylko,
że znalazła go w starej książce kucharskiej. Starych książek kucharskich trochę
się naczytałam, wiele mam w domu, ale przepisu na dżem dyniowo-pomarańczowy nie
znalazłam. No cóż, trzeba działać samemu. W obliczu dyni giganta można sobie
pozwolić na eksperymenty i metodą prób i błędów postarać się choć zbliżyć do ideału.
W kuchni pośpiech
nie jest wskazany, dlatego moje eksperymenty trwały przez dwa dni. Zrobiłam
trzy tury w podejściu do dżemu z dyni. Ostatnia próba była najwyżej oceniona przez
dzieci, i ja musze przyznać - byłam zadowolona.
Oto jak
przygotowywałam Dynię pomarańczową, Dynię z pomarańczą czy też Dżem z dyni o
smaku pomarańczy.
Dynię
pokrojoną w drobną kostkę zasypałam lekko cukrem (niezbyt wiele, bo dynia sama
w sobie ma słodki smak) i podlałam sokiem z wyciśniętych cytrusów (głównie
pomarańcze, choć w pierwszej turze dałam też grapefruita; cytryna nadaje konfiturze
charakteru!).
Dynia puszcza
sporo soku, więc dodatkowego płynu nie może być zbyt dużo. Jeśli ktoś nie ma
owoców cytrusowych może dodać dobrego soku ze sklepu, ale musi się liczyć z
tym, że będą w nim jakieś ulepszacze, aromaty.
Oczywiście
dynię mieszamy w powolnym tempie, czekamy, aż się rozpadnie, a sok zredukuje.
By wyszedł
dobry dżem potrzebne są pektyny. Można dodać ułatwiającej żelowanie mikstury,
która po różnymi nazwami jest dostępna w każdym sklepie, ale można też
skorzystać z naturalnej pektyny, która znajduje się w jabłkach. Doskonale
żeluje też pigwowiec, nadaje on dodatkowo kwaskowatego posmaku.
Jeśli nie lubimy kawałków owoców albo jeśli chcemy mieć dżem o konsystencji musu, używamy blendera lub przecieramy przez sito.
Jeśli nie lubimy kawałków owoców albo jeśli chcemy mieć dżem o konsystencji musu, używamy blendera lub przecieramy przez sito.
Dżem taki
można jeszcze wzbogacić smakiem i aromatem przypraw korzennych. Dynia lubi
cynamon, goździki, imbir. Ja póki co do jednej tylko partii dołożyłam imbiru.
Świetna propozycja na zimowe wieczory!
U mnie w
kuchni nie ma reguł, nie ma procedur, nie podaję miar i wag, bo jak już
wspominałam robię większość moich smakołyków na oko. Jak znajdę gdzieś idealny
przepis z proporcjami to może wstawię. A może Wy coś podeślecie? Zachęcam!
A na koniec dwie propozycje znalezione na stronach dawnej literatury kulinarnej.
O dyniach, czyli baniach
Dynie gotują na polewkę z mlekiem tym sposobem: ugotuj wprzód w wodzie, wygotowawszy, wlej mleka, wrzuć kawałek masła, soli, cukru, jeżeli chcesz, obmocz grzanki, dasz na stół.Jeżeli masz, sporządzić duszone banie, czyli dynie, ugotowawszy w wodzie, włóż w rondel z masłem, pietruszką, cebulą, solą, pieprzem, zagotuj przez kwadrans, wysadź sos, zapraw żółtkami ze śmietaną lub mlekiem.
W. Wielądko, Kucharz doskonały, oprac. J. Dumanowski i A. Kleśta-Nawrocka, Warszawa 2012, s. 207
Korbal
Żółty korbal ostrugać, pokrajać w kawałki i sparzyć gotującym octem, jeśli ocet bardzo mocny, można dobrać trochę wody. Na drugi dzień odcedzić z octu, osączyć na sicie i gotować w syropie zrobionym z funta cukru i ½ litra wody. Przestudzony korbal kłaść w słój, przesypując warstwami cienko krajanemi migdałami, cytrynową skórką, można też dodać trochę cynamonu i kilka goździków, zalać syropem, zawiązać papierem i schować. Syrop musi być dosyć gęsty, trzeba go zatem osobno jeszcze pogotować po wyjęciu korbala.
Nauka gotowania do użytku ludu polskiego, oprac. J. Dumanowski, M. Mazurkiewicz, Grudziądz 2012, s. 111.
Komentarze
Prześlij komentarz